Koniec świata: Jakie Wyjście Ma Ludzkość?

Spisu treści:

Koniec świata: Jakie Wyjście Ma Ludzkość?
Koniec świata: Jakie Wyjście Ma Ludzkość?

Wideo: Koniec świata: Jakie Wyjście Ma Ludzkość?

Wideo: Koniec świata: Jakie Wyjście Ma Ludzkość?
Wideo: Jak naprawdę będzie wyglądał koniec świata 2024, Może
Anonim

Światowi przywódcy wymieniają się uderzeniami rakiet i kłócą się o to, kto ma największy potencjał nuklearny. Zasoby witalne, takie jak słodka woda, kurczą się, a ludzi przybywa. Lodowce nadal topnieją, zmieniając poziom mórz i klimat. Pojawiają się nowe choroby, a bakterie nie umierają już z powodu antybiotyków. Może nie bez powodu najlepsze umysły epoki aktywnie pracują nad kolonizacją Marsa i Księżyca?

Koniec świata: jakie wyjście ma ludzkość?
Koniec świata: jakie wyjście ma ludzkość?

Koniec świata: jakie opcje ma ludzkość?

W 2017 roku astrofizyk Stephen Goking stwierdził: jeśli ludzkość nie skolonizuje sąsiednich planet, to jest skazana na śmierć. Jego zdaniem ewakuacja z Ziemi musi się rozpocząć za 30 lat. W 2018 roku wybitny naukowiec ewakuował się, zostawiając nas samych z wyzwaniami przyszłości.

A jeśli przewidywania Majów nie sprawdziły się sześć lat temu, nie oznacza to, że jesteśmy ubezpieczeni na wypadek końca świata. W końcu, po 3-5 miliardach lat, nasze Słońce zgaśnie, spopielając powierzchnię najbliższych planet przed sobą.

Kamienny pocałunek kosmosu

W rzeczywistości koniec świata nie jest tak fantastycznym zjawiskiem. Ziemia przeszła cztery epoki lodowcowe, ogromny meteoryt, który odwiedził 65 milionów lat temu, zabił dinozaury, dziesiątki innych gatunków, a także przechylił oś Ziemi. W rzeczywistości każdy koniec świata zmuszał planetę i jej mieszkańców do przystosowania się, to znaczy do ewolucji i rozwoju.

Nawiasem mówiąc, kolejny upadek ciała niebieskiego na powierzchnię Ziemi do dziś pozostaje realnym zagrożeniem. Tak więc, zdaniem ekspertów, w ciągu najbliższych 200 lat z Ziemią może zderzyć się kilkanaście asteroid. Te scenariusze są opracowywane w NASA. Doszli do wniosku, że najbardziej niebezpieczną dla ludzkości wśród nich jest asteroida Bennu, która została zauważona już w 1999 roku. Został ochrzczony dopiero w 2013 roku. Następnie NASA ogłosiła konkurs na najlepszą nazwę ciała niebieskiego. Wygrał amerykański uczeń, proponując nazwanie asteroidy imieniem ptaka, który symbolizuje zmartwychwstanie starożytnego egipskiego boga Ozyrysa. Całkiem ironia.

Bennu może uderzyć w Ziemię między 2169 a 2199. Jeśli asteroida uderzy w ląd, pozostawi pięciokilometrowy krater o głębokości do 400 metrów. I to pomimo tego, że on sam ma około pół kilometra średnicy. Problemem jest jego szybkość. Eksperci szacują, że asteroida wleci w Ziemię z prędkością 12 kilometrów na sekundę, czyli 43 200 tysięcy kilometrów na godzinę - druga kosmiczna prędkość. Taki jest cios porównywalny z wybuchem nuklearnym o mocy około tysiąca megaton. Najpotężniejsza bomba kiedykolwiek stworzona przez ludzkość została przetestowana przez „Sowietów” w latach 60. ubiegłego wieku. Moc ich carskiej bomby wahała się w granicach 60 megaton. Oznacza to, że Bennu to jednoczesna eksplozja 17 bomb carskich. Dodatkowo zderzenie asteroidy z naszą planetą wywoła siedmiopunktowe trzęsienie ziemi, a deszcz kamienny pokryje wszystko w promieniu 10 kilometrów od miejsca uderzenia.

Bennu może nie jest tak przerażający jak 10-kilometrowy meteoryt, który zniszczył dinozaury, ale nikt nie będzie tego testował w praktyce. W przeciwieństwie do dinozaurów możemy polecieć w kosmos i zbadać potencjalne zagrożenie. NASA właśnie to zrobiła.

W 2016 roku specjaliści z amerykańskiej agencji kosmicznej wystrzelili na asteroidę specjalną sondę. W 2019 roku zbliży się do Benna, aby pobrać próbki na jego powierzchni i określić dokładną orbitę. Jeśli asteroida naprawdę do nas leci, to istnieje staromodny sposób na pozbycie się jej - wysłanie kosmicznego drona z ładunkami jądrowymi i zmianę trajektorii jego lotu za pomocą eksplozji. Ale badacze wpadli na inny sprytny plan - pomalować część tego kamienia kosmicznego białą farbą. Na przykład zmieni to właściwości termiczne asteroidy, odbije więcej cząstek słonecznych i ostatecznie wzniesie się z apokaliptycznego kursu.

Naukowcy twierdzą, że ta metoda jest znacznie bezpieczniejsza niż pomysł z ładunkami jądrowymi, ale pozostaje pytanie, jak i jak dostarczyć tak dużo farby w kosmos.

Sztuczna inteligencja - zabójca czy asystent?

Tutaj oczywiście przydają się roboty i sztuczna inteligencja. Ale nie można na nich zbytnio polegać, ponieważ są kolejnym potencjalnym zagrożeniem dla ludzkości. I nie dlatego, że prace zaczną krzyczeć w McDonaldzie „Darmowa gotówka”, ale dlatego, że sztuczna inteligencja może „odgadnąć”, że ludzie nie są mu bardzo potrzebni. A także - nasz gatunek szkodzi samej planecie i ogólnie kontrolujemy konwencjonalny przełącznik, który wyłączy wszystkie maszyny.

Co prawda opinie w tej sprawie podzielono na dwa obozy. Warunkowo - na optymistach i pesymistach. To właśnie ci ostatni przepowiadają robo-apokalipsę – eksterminację ludzkości przez inteligentne maszyny. Wśród nich jest nieżyjący już Stephen Goking, twórca SpaseX Elon Musk, założyciel DeepMind Mustafa Suleiman. Oni i 113 innych specjalistów z 26 krajów świata w 2017 roku podpisali apel do ONZ o zakaz tworzenia zabójczych robotów.

Na początku maja br. okazało się, że naukowcy z Uniwersytetu Południowej Kalifornii stworzyli sieć neuronową, dzięki której wojska amerykańskie będą się uczyć 13 razy szybciej. To oczywiście nie są terminatory z czerwonymi oczami, ale też nie są robotami odkurzającymi.

Przy okazji, o terminatorach. W 2012 roku na Uniwersytecie w Cambridge otwarto tzw. „Terminator Center”, w którym najlepsi naukowcy badają zagrożenia, jakie praca niesie ludzkości. Oficjalnie biuro nazywa się Centrum Badań Ryzyka Egzystencjalnego (CSER).

Oprócz zagrożeń związanych ze sztuczną inteligencją naukowcy monitorują zmiany klimatyczne, możliwość wojny nuklearnej i zagrożenie biotechnologią. Nie mówią wprost, że praca nas zabije, ale podkreślają potrzebę pozytywnego i użytecznego rozwoju sztucznej inteligencji, zarówno w perspektywie krótko-, jak i długoterminowej. I wydaje się, że wszyscy się z nimi zgadzają, ale zespół CSER nie wyklucza, że coś może pójść nie tak, a wszystkie te wydarzenia zniszczą ludzkość. Ogólnie rzecz biorąc, im potężniejsza i inteligentniejsza jest sztuczna inteligencja, tym większe ma szanse na przekształcenie się w superinteligencję.

Trudno przewidzieć, co będzie dalej, ale ludzie nie są w tym dobrzy – mówi Nick Bostrom, szwedzki filozof i profesor Uniwersytetu Oksfordzkiego. Superinteligencja może ujarzmić ludzi, a nawet chcieć pozostać jedynym intelektem na Ziemi. Ludzkość nie jest gotowa na spotkanie z superinteligencją i nie będzie gotowa przez długi czas, zauważa Bostrom, więc musimy nauczyć się kontrolować technologię.

W obozie optymistów jest odwrotnie. Mówią, że sztuczna inteligencja pomoże nam i poprawi nasze życie. Oczywiście praca zabierze nam trochę miejsc pracy, ale stworzą też nowe – przynajmniej maszyny będą w końcu musiały być serwisowane, projektowane, naprawiane. Współzałożyciel Apple Steve Wozniak zachęca młodych ludzi do zwracania większej uwagi na te obszary przy wyborze przyszłego zawodu.

A Wozniak mówi też, że sztuczna inteligencja to wcale nie inteligencja, ale jej imitacja. Chodzi o to, że my, ludzie, wciąż nie rozumiemy w pełni, jak działa nasz mózg, i dlatego nie będziemy w stanie go odtworzyć za pomocą chipów i mikroukładów. A jeśli to zrobimy, to wszystko stanie się tak szybko, że nawet nie zauważymy. Jego zdaniem idealnie pasuje to do wszelkiego rodzaju praw Moore'a, kiedy liczba tranzystorów w obwodzie podwaja się co 24 miesiące.

Podobne pomysły podziela jego kolega, twórca Siri, Adam Cheyer. Mówi, że komunikując się z Siri, może się wydawać, że komunikujemy się z żywą istotą. Ale ona nie żyje i nawet się do tego nie zbliżyła. Cheyer jest przekonany, że sztuczna inteligencja pozostanie sztuczna i nie będzie w żaden sposób zagrażać ludziom.

Otóż futurysta Ray Kurzweil jest przekonany, że w 2025 roku pojawi się masowy rynek implantów-gadżetów, a ludzie zaczną aktywnie wykorzystywać je do poprawy swojego życia. Według jego prognoz Ziemia w końcu zamieni się w jedną skomputeryzowaną przestrzeń, w której wszyscy będą żyć w pokoju i harmonii.

Teraz inteligentne maszyny rozwijają się w ramach trzech praw robotyki, które zostały sformułowane w 1941 roku przez amerykańskiego pisarza science fiction Isaaca Asimova. Najważniejsze z tych praw Po pierwsze - robot nie może skrzywdzić człowieka. I tutaj logiczne jest dodanie, że dana osoba może zaszkodzić osobie, ale przypadki często wskazują, że prawa Azimowa nie działają. Niedawno w Arizonie (USA) bezzałogowy samochód Uber potrącił kobietę na śmierć. Czujniki rozpoznały pieszego, ale samochód nie zwolnił, „uznając”, że to „fałszywy alarm”, z którym zmagali się twórcy. Kolejny podobny incydent miał miejsce w marcu - wtedy dron zestrzelił 49-letnią Elaine Herzberg, która wjechała na szosę rowerem.

Nie "guma"

I tu dochodzimy do najbardziej prawdopodobnego scenariusza – przeludnienia. Obecnie jest już ponad 7, 3 miliardów ludzi, a liczba ta rośnie z dnia na dzień. Tak duża liczba ludzi nieuchronnie prowadzi do wyczerpywania się zasobów. W tym tempie obecne rezerwy ropy wystarczą na (plus lub minus) dwa pokolenia - 50 lat. Zabraknie nam węgla i gazu, a to cofnie naszą cywilizację w epokę kamienia.

Ale jeśli możesz jakoś istnieć bez ropy, węgla, gazu, to nie możesz żyć bez świeżej wody. Pomimo topnienia lodowców, wody na Ziemi jest coraz mniej. Na samej Ukrainie co roku znika 400 rzek. Co możemy powiedzieć o Afryce, gdzie woda zawsze była ceniona bardziej niż złoto i diamenty.

Jest to bezpośrednio związane ze wzrostem populacji na Ziemi. Musimy osuszyć bagna, aby rozdrobnić pola i pomieścić tych wszystkich ludzi. Trzeba je nakarmić, zapewnić im światło i ciepło, a to wszystko prowadzi do wylesiania. Im mniej lasów, tym mniej rzek. Wzrosną też wolumeny fabryk i zakładów - to jeszcze więcej emisji do atmosfery. W końcu udusimy się, uduszeni przez swoje ciała. Weźmy na przykład Indie, gdzie na kilometr kwadratowy mieszka 361 osób.

Dlatego obecnie aktywnie badane są możliwości kolonizacji innych planet. Ziemia nie jest gumą, nie ma miejsca ani zasobów dla wszystkich. Nawiasem mówiąc, ci drudzy już też chcą się wydobywać z kosmosu. Eksperci toczą nawet gorące dyskusje o tym, kto dokładnie powinien posiadać zasoby kosmiczne i jak etycznie jest je wydobywać.

Ponadto wzrost populacji nieuchronnie prowadzi do wzrostu liczby chorób, do ich mutacji. Naukowcy już zgłaszają oporność bakterii na antybiotyki. Oznacza to, że wracamy do czasów sprzed penicyliny, kiedy zapalenie płuc było śmiertelne w ponad 90% przypadków. A jeśli teraz jesteśmy aktywnie zabijani przez onkologię, HIV, to za 10-20 lat może pojawić się kolejny wirus Ebola, z którego nie ma ani odporności, ani leków.

Nie wolno nam zapominać, że proces ewolucji jest niepowstrzymany i ewoluujemy nie tylko ty i ja, ale także inne gatunki, w tym wirusy i bakterie. A im więcej ludzi na naszej planecie, tym więcej mutacji się dzieje i dlatego pewnego dnia skosimy nas pewien retrowirus, jak dżuma dymienicza skoszona przez Europę w XV wieku. Dzieje się tak, ponieważ wszechświat dąży do równowagi. A jeśli ta proporcja nie zostanie uregulowana z powodu pandemii, to wojny totalne zadecydują o wszystkim. Są nieuniknione w przeludnionym świecie. Walka nie będzie już toczyć się zgodnie z ideologią, jak poprzednio, ale o zasoby i terytorium.

Koniec świata nadejdzie, gdy wzejdą dwa słońca

Koran mówi, że koniec świata nadejdzie, gdy dwa słońca wzeszły jednocześnie: jedno na wschodzie, drugie na zachodzie. Tak się złożyło, że Słońce zawsze wschodzi w tym samym miejscu, dlatego to, co wschodzi na zachodzie, jest sztuczne. Logiczne jest założenie, że takie sztuczne Słońce będzie grzybem nuklearnym lub inną eksplozją. To również pasuje do wielu religijnych apokaliptycznych teorii związanych z ognistym deszczem, ciągłą ciemnością i zmarłymi, którzy powstają z grobów - wybuch nuklearny po prostu zniszczy cmentarze i pokryje wszystko wokół kośćmi.

Dziś, według oficjalnych danych, broń jądrową posiada dziewięć krajów: Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny, Wielka Brytania, Francja, Pakistan, Indie, Izrael (niepotwierdzone) i Korea Północna. Według sztokholmskiego Instytutu Badań nad Pokojem na styczeń 2017 r. na świecie jest około 15 000 głowic jądrowych. 93% z nich należy do Stanów Zjednoczonych i Rosji.

Szereg dokumentów pozyskanych niedawno przez izraelski wywiad, Mosad, udowadnia, że Iran nie kontynuował programu nuklearnego, pomimo porozumień zawartych przez Teheran w 2005 roku ze Stanami Zjednoczonymi, Rosją, Chinami, Wielką Brytanią, Francją (czyli pięcioma stałymi członkami). Rady Bezpieczeństwa ONZ i Niemiec. Na podstawie tych danych prezydent Donald Trump ogłosił, że Stany Zjednoczone wycofują się z umowy nuklearnej, którą ostatecznie zawarły w 2015 roku, i zwracają wszystkie sankcje wobec Iranu. nie może zagwarantować interesów narodowych Iranu, wtedy Teheran ponownie zacznie wzbogacać uran na skalę przemysłową. Trump obiecuje zawrzeć kolejny „dobry i uczciwy układ z Irańczykami, ponieważ „nie można pozwolić im na posiadanie broni jądrowej”.

W tym kontekście Arabia Saudyjska zaczęła wyrzucać oświadczenia, że gdy tylko Teheran wznowi swój program nuklearny, Rijad zacznie tworzyć własną broń atomową w celu „ochrony swoich ludzi”.

Powietrze jest tak przesiąknięte wojskową miazmą, że Dalajlama już je komentuje. Według niego trzecia wojna światowa (czytaj nuklearna) zniszczy wszystkie żywe istoty. Autorytet buddyjski zwrócił uwagę, że Ziemia należy do wszystkich siedmiu miliardów ludzi, a nie do garstki przywódców politycznych w tym czy innym kraju. Dobrze, że przynajmniej Kim Dzong Un mniej więcej zbliżył się do Zachodu i zaczął demontować swój poligon nuklearny.

Ale tak czy inaczej, nieszczęsna Syria nieustannie dostaje: Stany Zjednoczone i ich sojusznicy bombardują ją w celu broni chemicznej, a następnie Izrael uderza w irańskie cele. A potem Waszyngton przeniósł swoją ambasadę do Jerozolimy, co spowodowało starcia na dużą skalę w Strefie Gazy.

Najnowsze zagrożenia nuklearne świat słyszy właśnie z regionów muzułmańskich. Dzięki temu proroctwa Koranu – świętej księgi muzułmanów – są umieszczane na początku rozdziału. Być może starożytni mędrcy wiedzieli, czego my teraz nie bierzemy pod uwagę?

Katastrofy technologiczne i naturalne

W rzeczywistości, aby zniszczyć ludzkość, nie trzeba naciskać czerwonego przycisku. Produkcja broni jądrowej lub jakiejkolwiek innej broni masowego rażenia (chemicznej, bakteriologicznej, klimatycznej) już niesie ze sobą potencjalne zagrożenie. Oznacza to, że sam proces jest niebezpieczny, ponieważ nie jest ubezpieczony od wypadków i awarii. Weźmy na przykład Fukushimę lub Czarnobyl. Wygląda na to, że nie zrobili broni, ale ilu ludzi ucierpiało. Co możemy powiedzieć o klęskach żywiołowych.

Lasy płoną co roku na świecie, teraz Hawaje pękają we wszystkich szwach, coraz częściej występują trzęsienia ziemi i huragany. Czy ludzkość może kontrolować naturę? Być może w hollywoodzkich filmach takich jak Geostorm. W rzeczywistości jesteśmy mrówkami w obliczu natury, więc niewykluczone, że jakiś Wezuwiusz znów zasypie nas lawą i posypie popiołem.

Ocean jest również niebezpieczny. Jego głębokość zbadano tylko przez 5% i nie wiemy, co kryje w swoich wodach i jakie zagrożenia może sprowadzić na ludzkość. Istnieją nawet badania, że ośmiornice to kosmici. Naukowcy z University of Chicago twierdzą, że DNA tych mięczaków jest zbyt złożone i ogólnie ma strukturę podobną do ludzkiej. W 2015 roku udało się rozszyfrować genom ośmiornicy. Potem okazało się, że mają około 34 tys. białek kodujących, mimo że ludzie mają ich mniej niż 25 tys.

I podczas gdy planujemy ucieczkę na inne planety, kalkulując zagrożenia, z jakimi będą musieli zmierzyć się kolonizatorzy w kosmosie, Matka Natura może przygotować dla nas bardzo nieprzyjemną niespodziankę.

Przetrwaj koniec świata

W konsekwencji ludzkość ma wystarczająco dużo opcji, jak zginąć. Ale czy naprawdę da się przetrwać koniec świata? Amerykański kaznodzieja Jim Becker ogłosił niedawno, że znalazł do tego idealne miejsce. Każdy kataklizm, według Beckera, można doświadczyć w Missouri na płaskowyżu Ozark.

Kaznodzieja przekonuje, że sam tego nie wymyślił, ale opiera się na danych NASA. Dlatego Becker buduje tam wioskę Morningside i zaprasza wszystkich do kupowania domów, które będą miały wszystko, czego potrzeba do przetrwania - zapas żywności, wody, lekarstw. Przypomina schemat z 2012 roku, kiedy sprytni przedsiębiorcy zaczęli budować osobiste bunkry za duże pieniądze.

Poważnie jednak, przetrwanie końca świata jest całkiem możliwe. Na całym świecie zbudowano specjalne obiekty wojskowe, które powstały w XX wieku na wypadek wojny nuklearnej. Większość z nich jest oczywiście w USA. W naszej rzeczywistości możesz liczyć na metro. Na przykład stacja metra Arsenalnaja w Kijowie jest najgłębsza na świecie. Leży na głębokości ponad 105 metrów i może służyć jako dobre schronienie.

W rzeczywistości nie jest tak trudno przetrwać koniec świata, trudno będzie przetrwać później. A najtrudniejsze jest kilka pierwszych miesięcy, bo dobrodziejstwa cywilizacji skończą się bardzo szybko, trzeba będzie wrócić do „staromodnych” metod pozyskiwania pożywienia (polowanie, łowienie ryb), wody i jej oczyszczania, rozpalania ogień. Dlatego przetrwanie zależy od każdego osobiście. Nawiasem mówiąc, w sieci można znaleźć wiele społeczności tematycznych, w których eksperci od ekstremalnego przetrwania, eksperci wojskowi podpowiadają, jak przetrwać Armagedon.

Tak czy inaczej, ludzkość doświadczyła już setek proroctw o końcu świata, więc nie jest faktem, że przynajmniej jedna z tych, które mają dopiero nadejść, się spełni. Ale zebranie niepokojącej walizki nie zaszkodzi.

Zalecana: