Zdaniem wiceprzewodniczącego Dumy Państwowej S. Żeleznyaka w najbliższych miesiącach może pojawić się kwestia uregulowania reklamy na blogach i portalach społecznościowych. Chodzi o to, że popularni blogerzy, którzy zarabiają na reklamach, nie uwzględniają tych wpływów w zeznaniach podatkowych i nic nie płacą. Skarb ponosi z tego tytułu straty.
Reakcja rosyjskich internautów na tę inicjatywę Dumy Państwowej okazała się negatywna. Pojawiło się zarówno powściągliwe oszołomienie, jak i bardzo złośliwe kpiny. Przyznając, że niektórzy blogerzy osiągają dobre przychody z reklam, użytkownicy jednocześnie twierdzili, że liczba ta jest bardzo mała. A nie warto organizować wydarzeń na szczeblu Dumy Państwowej, zmieniających prawo, by zmusić tych ludzi do płacenia podatków, choćby dlatego, że ewentualne dochody okażą się absolutnie nieistotne w skali kraju.
Według jednego z najsłynniejszych rosyjskich blogerów, Ilji Warłamowa, deputowani niższej izby parlamentu, tak bardzo zaniepokojeni uzupełnianiem skarbca, powinni byli skierować swoją żywiołową energię w innym kierunku. Na przykład dla nikogo nie jest tajemnicą, że w Rosji ogromna liczba osób zarabia na wynajmie mieszkań, prywatnych taksówek, korepetycjach, sprzedaży produktów wykonanych własną pracą, a jednocześnie nie deklaruje odpowiednio dochodów, bez płacenia podatków. Varlamov zadaje całkiem rozsądne pytania: dlaczego państwo praktycznie nie próbuje nakładać podatków na tych obszarach (a przecież mówi się o bardzo dużych pieniądzach)? Dlaczego zamiast tego planuje kontrolować zarobki blogerów, mimo że wie, że w najlepszym razie będzie to marne? Wicemarszałek przytacza następujące argumenty: reklamujący się faktycznie zajmuje się działalnością komercyjną, co oznacza, że musi płacić odpowiednie podatki.
Rosjanie, którzy nigdy nawet nie blogowali, zadają te same pytania. I muszę szczerze powiedzieć, że argumenty wicemarszałka S. Zheleznyaka wyglądają bardzo nieprzekonująco. Coraz głośniejsze są więc obawy, że walka z „niezarobionymi dochodami” z reklamy to tylko ekran, który ma zamaskować próby władz wprowadzenia cenzury w Internecie, a także wywrzeć wpływ na blogerów.